“Jeśli chcesz zabić kreatywność, nagródź ją,” napisał intrygująco Alfie Kohn, autor, który od lat bada wpływ kar i nagród na psychikę dziecka. To, że kary de facto nie działają w miarę łatwo przychodzi nam przyjąć. Mają moc co najwyżej powstrzymać dziecko na chwilę od zrobienia czegoś, czego nie chcemy lub co jest niewłaściwe. Ale nie zmieniają dziecka od wewnątrz. Podobnie jest z nagrodami w wersji materialnej. “Kupię Ci loda, jak zjesz zupkę” to czyste przekupstwo i manipulacja per se. Ale czemu mielibyśmy nie chwalić, skoro intencją naszą jest wzmocnienie pozytywne małego człowieka? Właśnie o tym jest poniższy wpis.
Pochwały są wszędobylskie. Łatwo się nimi szafuje. Widok kilkunastomiesięcznego dziecka bawiącego się np. nakładaniem zakrętki na szyjkę butelki i rozglądającego się wokół, czy każdy widział uwieńczone sukcesem działanie oraz bicie sobie brawa nie dziwi. Na placu zabaw, w szkole, w domu chwalimy nasze dzieci, wierząc, że pochwały są formą “pozytywnego wzmocnienia:” “O, jak pięknie narysowałeś słonika,” “Piotrusiu, jak ślicznie się ślinisz,” “Jak świetnie chodzisz po schodach,” “Podoba mi się, gdy dzielisz się z innymi dziećmi zabawkami.” Zwykle wypowiadamy je w pewien szczególny, przesłodzony sposób. Pochwały trącą sztucznością. Towarzyszy im ton dydaktyczny, jakbyśmy stali na piedestale i z pozycji kogoś, kto wie lepiej zwracali się do podwładnego. Wielu z nas czuje się wewnętrznie zobligowanych do tego, żeby chwalić dziecko, czyli, “wzmacniać je pozytywnie.” Tymczasem pochwały to rodzaj zatrutych strzał, które nieświadomie posyłamy w kierunku naszych pociech. Oto powody, dla których pochwały szkodzą, a nie budują.
Po pierwsze – pochwała to nic innego jak werbalna forma nagrody. A nagroda to przeciwległy biegun kary. Stąd określenia “kara” i “nagroda” często występują razem, jak “kij” i “marchewka.” Po drugie – pochwała nie jest czymś, co dziecko potrzebuje usłyszeć, ale jest czymś, co my, dorośli, potrzebujemy powiedzieć. Zatem, pochwała nie wychodzi naprzeciw potrzebom dziecka. Jest natomiast spełnieniem potrzeby rodzica. Po trzecie – pochwała często bywa “polukrowaną formą kontroli.” Zdarza nam się, że, aby uzyskać jakiś pożądany przez nas efekt, uciekamy się do chwalenia. Dlaczego? Bo wiemy, że jest to skuteczna (choć na krótką metę) forma wymuszenia na dziecku pewnego zachowania. Na przykład, możemy mieć już dość tego, że nasz maluch wszystko rozlewa i gdy po raz pierwszy wypije coś bez rozlania, natychmiast go za to chwalimy. Lub chwalimy naszego sześciolatka za to, że tak ładnie nauczył się dodawania, a tak naprawdę chodzi nam o to, by nie odstawał od reszty klasy, bo to powoduje w nas dyskomfort i obawiamy się o to, jak my, rodzice wypadamy w oczach nauczyciela i rodziców dzieci, które świetnie dodają. Chwaląc, sterujemy zachowaniem naszych dzieci, kontrolując je. Jest to forma manipulacji. Warto więc przyjrzeć się własnym intencjom i motywacjom i być uczciwym wobec samego siebie. A nuż spostrzeżemy, że wpisaliśmy się w schemat chwalenia jako sposobu na spełnienie NASZYCH oczekiwań. Przychodzi nam to naturalnie, gdyż sami poddawani byliśmy w większości takiemu traktowaniu. Po czwarte – pochwała jest formą wykorzystania zależności emocjonalnej dzieci od dorosłych. Z pozoru pochwały działają, choć na krótką metę. Dzieje się tak dlatego, że dzieci łakną akceptacji rodziców. To, co nam umyka, to fakt, że najgłębszą potrzebą dziecka jest akceptacja i miłość, ale BEZWARUNKOWA. Pochwały niosą z sobą przesłanie: jestem z Ciebie zadowolona, bo zrobiłeś to, czy tamto, czyli spełniłeś pewien warunek. Chwalenie dziecka świadczy o miłości, ale warunkowej. Miłość warunkowa nie buduje prawdziwego poczucia własnej wartości dziecka. W zamian za to, buduje w nim przeświadczenie, że na miłość trzeba sobie zasłużyć, zapracować. Rodzi to podświadome napięcie – ciągłe dylematy: zasłużę, czy nie zasłużę sobie danym działaniem na akceptację i miłość moich rodziców? We wnętrzu dziecka zakorzenia się obawa: a co, jeśli zrobię coś, co moi rodzice uznają za porażkę, a nie sukces? Pojawia się upośledzający dziecko strach przed porażką. Po piąte – pochwały uzależniają. Do tego, dyktują one dziecku nasz system wartości, nasz osąd. Nie zawsze chwalimy z premedytacją, by uzyskać zamierzony efekt. Bywa, że mówimy: “podoba mi się gdy…” lub “tak pięknie….”, wyrażając w ten sposób szczery zachwyt i entuzjazm. Ale im częściej używamy tego typu pochwalnych stwierdzeń, tym mocniej uzależniamy nasze dzieci od naszych osądów, ocen, naszego systemu wartości. Mówimy dziecku, co ma czuć. Powstaje wówczas błędne koło: chwalimy, stwarzamy w dziecku potrzebę bycia chwalonym, odpowiadamy na tę potrzebę dalszymi pochwałami. Następuje wówczas eskalacja chwalenia i wraz z nią utrwalanie skrzywień, jakie niesie ono z sobą. Uzależniamy dzieci od naszych osądów, naszych ocen, naszego systemu wartości, nie pozwalając im na własne zdanie. Alfie Kohn przytacza w tym temacie pewną znamienną historię. Otóż, siedział on kiedyś obok cztero- lub pięciolatka na zajęciach plastycznych. Dziecko zajęte było tworzeniem wzorów, malowaniem, naklejaniem, itp. Mama chłopca, na widok pracy syna, natychmiast wzniosła pochwalny okrzyk zachwytu. Tymczasem chłopiec podszedł do Alfie Kohna i pokazał mu swoją pracę. Ten, zamiast ją ocenić, zapytał, czy mu się ona podoba. “Nie bardzo” – przyznało dziecko. “Dlaczego?” – zapytał Kohn. Chłopiec zaczął tłumaczyć mu tonem wyrażającym prawdziwe zainteresowanie, co chciałby w swojej pracy zmienić, co podoklejać, dorysować, by być z niej bardziej zadowolonym. Chłopiec był w procesie i MYŚLAŁ. Takie właśnie myślenie blokujemy, zasypując dziecko pochwałami i narzucając mu naszą ocenę. Po szóste – pochwały nie służą asertywności. Badacze odkryli, że dzieci często chwalone przez nauczycieli są o wiele mniej pewne swoich odpowiedzi. Często odpowiadają pytaniem na pytanie pomimo to, że znają prawidłową odpowiedź. Np. na pytanie: ile jest 3+4, odpowiadały 7? Wykazują się też mniejszą wytrwałością i niechęcią do podejmowania wyzwań. Nie bronią swoich racji i łatwo wycofują się ze swojego stanowiska. Hm, te postawy to niezbyt dobry prognostyk na spełnione życie, które na pewno postawi przed dzieckiem niejedno wyzwanie. Po siódme – ci sami badacze odkryli, że dziecko często chwalone niechętnie wykazuje inicjatywę. Dzieje się tak ze względu na ryzyko złej odpowiedzi. Zła odpowiedź nie przyniesie pochwały, a zatem akceptacji i miłości, a to boli. Nie warto więc się wychylać i narażać na ból. Innymi słowy, chwalenie zabija w dziecku kreatywność. Po ósme– gdy zaczynamy robić coś dla pochwały, tracimy zainteresowanie i pasję. Najlepiej widać to w tradycyjnym systemie szkolnym, w którym oceny są formą kary i nagrody. “Proszę pani, czy to jest na ocenę?” – to tak częste pytanie kryje w sobie postawę: jeśli to nie jest na ocenę, to nie będę się tego uczył. Polecam mój wcześniejszy wpis na ten temat. Po dziewiąte – okradamy dziecko z przyjemności i radości odkrywania, uczenia się. Zabijamy w nim jego naturalną chęć uczenia się. Dziecko staje się coraz bardziej bierne i podejmuje wysiłek poznawczy nie z potrzeby zaspokojenia swej nienasyconej, przynależnej dzieciństwu ciekawości, tylko z potrzeby zdobycia pochwały. A że sama idea pochwały niesie z sobą ryzyko jej braku, dziecko przestaje lubić się uczyć. Osiągamy tym samym efekt dokładnie przeciwny do zamierzonego. Tu nie ma miejsca na żadne “pozytywne wzmocnienie.” Po dziesiąte – co stanie się z dzieckiem, gdy już wyfrunie z gniazda do świata, w którym nie każdy będzie miał czas, umiejętność i ochotę na to, by klepać je po ramieniu; świata, w którym nagle zabraknie rodzica nastawionego na chwalenie? Co wtedy? Jak się odnajdzie w takiej rzeczywistości? Z badań przeprowadzonych na studentach najbardziej renomowanych uniwersytetów takich jak Stanford wynika, że podczas gdy potencjał intelektualny studentów jest spory, wielu z nich nie radzi sobie z brakiem ciągłych “pozytywnych wzmocnień,” do jakich przyzwyczajeni byli w środowisku rodzinnym. Często wycofują się oni ze studiowania i muszą poddać się leczeniu. Pochwały w żaden sposób nie przygotowują do życia.
Na koniec dwa podsumowujące pytania: “czy pochwały motywują?” oraz “czy pozytywnie wzmacniają? Odpowiedź pierwsza: pochwały, owszem, motywują, ale nie do działania, a do tego, by otrzymywać ich coraz więcej. Odpowiedź druga: pochwały wzmacniają, owszem, ale skrzywienia w postrzeganiu siebie i, tym samym, innych oraz percepcji tego, czym tak naprawdę jest miłość i akceptacja. Montessori pisała o tym, że nagrody i kary są niezgodne z prawdziwą naturą dziecka. Jak zwykle, miała rację…
Wpis powstał na podstawie książki Alfie Kohna “Wychowanie bez kar i nagród”, pism Marii Montessori, moich własnych spostrzeżeń, przemyśleń oraz następujących artykułów naukowych:
Lepper, M.R., Greene, D. Nisbett, R.E. (1973). Undermining children’s intrinsic interest with extrinsic reward: A test of the “overjustification” hypothesis. Journal of Personality and Social Psychology, 28(1), 129-37
Lepper, M.R., Sagotsky. G., Dafoe, J.L., Greene, D. (1982). Consequences of superfluous social constraints: Effects on young children’s social inferences and subsequent intrinsic interest. Journal of Personality and Social Psychology, 42 (1), 51-65
Lepper, M.R., Henderlong, J. (2000). Turning “play” into “work and “work” into “play”: Twenty-five years of research on intrinsic versus extrinsic motivation. In C. Sansone & J.M. Harackiewicz (Eds), Intrinsic and extrinsic motivation: The search for optimal motivation and performance (pp 257-307). San Diego: Academic Press
Lepper, M.R., Sethi, S., Dialdin, D, & Drake, M. (1997). Intrinsic and extrinsic motivation: A developmental perspective. In S.S. Luthar (Ed), Develop,ental Psychopathology: Perspectives on adjustment, risk, and disorder (pp. 23-50). New York: Cambridge University Press
Lillard, Angeline Stoll (2007). Montessori. The Science Behind the Genius (152-191). Oxford University Press.
Dziękuję za wpis. Jest bardzo wartościowy. Podsuwam temat na kolejny 🙂 “Co jeśli nie pochwały” 🙂 Chętnie przeczytałbym również wpis na temat “Jak poprawnie być wujkiem” 🙂
Bardzo dziękuję za podpowiedzi!!!!!!!!!!!!! Postaram się wyjść im naprzeciw!
Przeczytałem 3 i 2 stronę, zaraz biorę się za 1. Tak jakoś od końca zacząłem. Przez te dwa dni weekendu i czytania Pani artykułów otworzyły mi się oczy na świat i to w jaki sposób powinienem podchodzić do dziecka. Mam nadzieję, że uda mi się teraz nabytą wiedzę wdrożyć w życie. Jeśli chodzi o nowe tematy, to może co jakiyś czas mogła by Pani podzielić się rekomendacją produktów, które w Pani ocenie są odpowiednie do rozwoju dziecka lub jakieś pomysły na fajne, nietypowe zajęcia, które można by przeprowadzić z dziećmi. Pozdrawiam i życzę wytrwałości w prowadzeniu bloga 🙂
Dziękuję za zachętę do dalszej pracy! W jakim wieku jest Pana dziecko? Podeślę Panu jakieś info dotyczące zajęć, ale muszę znać wiek pociechy. Pozdrawiam serdecznie!
Witam, proszę o podpowiedz co zrobić, czy da sie teraz coś odkręcić skoro przechwalalam moje dzieci do wczoraj tj do przeczytania artykulu. Dodam ze moj mlodszy maluch ma 4lata a drugi “maluch” 16. Pozdrawiam i dziekuję za ten artykuł.
Stopniowo chwalić coraz mniej. Przejść na dietę w chwaleniu. Wyrobić sobie nowe nawyki. I do przodu! Pozdrawiam serdecznie!
Na szczęscie na zmianę nigdy nie jest za późno. Ja bym stopniowo ograniczała ilość pochwał, albo całkiem z nich zrezygnowała. W zależności od tego, jak będą się z tym czuły dzieci. Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do lektury wpisu, który pojawi się w tym tygodniu o tym, co zamiast pochwał. Pozdrawiam ciepło.
No ale co zrobić, jeśli dziecko (5 lat) przybiega radosne z nowym rysunkiem: Mamusiu, zobacz, ładny? Nie chwalić?
Zawsze możemy powiedzieć: “Bardzo mi się podoba Twój rysunek.”/”Uwielbiam Twoje rysunki/Podoba mi się…(i tu możemy zacząć rozmowę o rysunku, jego treści, nawiązując z dzieckiem w ten sposób kontakt.) To jest moja opinia, a nie pochwała. Zachęcam do kupna e-booka na temat pochwał, nagród i kar. Jest tam więcej szczegółów.
No dobra, ale co w zamian?
Ja nie chwalę swojej 3 letniej córki, ale już babcie, ciocie, wujkowie i wszyscy dookoła pieja z zachwytu na widok wszystkiego co zrobi. Co z tym robić? Moja mama wykrzykuje “super” “brawo” i “geniusz” jakby się martwiła że.to że ja nie chwalę będzie miało.zgubny wpływ na córkę:(… Zna moje zdanie na ten temat, nawet próbowałam jej podesłać co nieco na temat pochwał i kar ale się nie zgadza z żadnym merytorycznym tekstem na ten temat….Nie mogę jej zmusić do Kiany zdania przecież ;). Ratunku.
Jednak sekciarskie! Przekonujące dla nieogarniętych, spragnionych nowinkarstwa lemingowych matek.
Napisała Pani mało rzeczowy komentarz, zawierający ocenę i osąd. Rozumiem, że Pani zdaniem temat jest nie wystarczająco umotywowany 🙂 i że nie ma Pani przekonania do tego podejścia. I to jest dla mnie najzupełniej normalne: nie zgodzić się. Można jednak wyrazić tę niezgodę w sposób bardziej rzeczowy i bardziej elegancki, mniej kąśliwy… Zapraszam do niezgadzania się z moimi poglądami w nowy, ciekawszy sposób :).
Co za bzdury…. każde nowe osiągnięcie dziecka będzie przeze mnie pochwalone, dziś owszem, odkrecenie zakretki, jutro przebiegniecie trasy wyścigu, pojutrze zdania matury i egzaminu na prawo jazdy i zadny “specjalista” nie przekona mnie że zauważenie rzeczy które dziecko dokonuje zgodnie z wiekiem muszę obejść obojętnie bez większych emocji. A następnie jak przyjdzie z rysunkiem powiedzieć mu że mi się podobają jego rysunki????? To faktycznie nie jest pochwala. Zadaniem rodzica jest wprowadzić dziecko w życie przekazać mu co jest dobre a co złe, nauczyć zasad życia w społeczeństwie i jak niby można to zrobić jak nie karami i pochwalami a może moje dziecko ma z nieba wyczytać że jak nie będzie dzielić się zabawkami to nikt nie będzie chciał się z nim bawić, albo że jak będzie kopał kolegów to nie będą się z nim chcieli kolegowac. Właśnie pochwała wskazuje zachowania właściwe ,choćby to ślicznie podzieliles się zabawką. Jak Dla specjalistki dwójki dzieci super określenie nie widzę w nim nic traumatycznego dla dziecka.
Dziękuję za opinię. Rozumiem, że mamy inne punkty widzenia. Widzę też, że mój wpis dał do myślenia i utwierdziła się Pani w swoim podejściu :). Oczywiście, jeśli ma Pani przekonanie, żeby chwalić, proszę chwalić na potęgę. Ja nie namawiam. Podaję natomiast argumenty do namysłu, własnej refleksji. A każdy postępuje zgodnie ze swoim przekonaniem 🙂