Fazy wrażliwe w rozwoju dziecka to rewolucyjne odkrycie Marii Montessori. Jest to jeden z przejawów jej naukowego geniuszu. Potwierdzając istnienie faz wrażliwych znanych też jako okresy krytyczne, współcześni naukowcy tak naprawdę odkrywają koło na nowo. W przedszkolach i żłobkach Montessori dzieci pracują w oparciu o tę rewolucyjną i rewelacyjną koncepcję rozwoju od samego początku ich istnienia, czyli od 1907 roku.
Patrząc na datę powstania, moglibyśmy uważać tę teorię za przestarzałą i nieaktualną. Tymczasem jest ona coraz częściej postrzegana jako ultranowoczesna i praktyczna do zastosowania w XXI wieku. Mało tego, jest bardziej aktualna niż kiedyś, gdyż na skutek cyfrowej rewolucji świat nasz uległ przyspieszeniu i wymaga od nas dużo większej elastyczności niż do tej pory. Stąd potrzeba edukacji opartej na naturalnych mechanizmach uczenia się, tzw. edukacji przyjaznej mózgowi, bo tylko ona ma szansę nie zabić naszej wrodzonej kreatywności, plastyczności w myśleniu i działaniu, i innowacyjności.
Wyobrażacie sobie? My tacy jesteśmy z natury: pełni pomysłów, zaangażowania, skupienia i kreatywności. Ale, niestety, od pierwszych chwil życia wchodzimy w utarte schematy wychowawcze i nie rozwijamy w pełni swojego potencjału. To taki nasz codzienny, ukryty dramat; dramat zmarnowanych szans, nierozwiniętych połączeń neuronalnych, nieodkrytych zainteresowań i talentów. Czujemy intuicyjnie, że coś jest nie tak, ale łatwo wzruszamy ramionami, oddalając te myśli jako niewiele warte mrzonki. Sami wpychamy siebie i nasze dzieci w schematy i zadowalamy się tym, co nas ogranicza, ale za to jest nam dobrze znane…
Idea faz wrażliwych jest w pełni uniwersalna i ma zastosowanie nie tylko w placówkach montessoriańskich. Z powodzeniem możemy zastosować ją w każdym środowisku, gdzie mamy do czynienia z dziećmi. Pomaga nam ona zrozumieć dziecko i właściwie zareagować w konkretnych sytuacjach oraz zadbać o przygotowanie otoczenia dziecka w taki sposób, by wesprzeć jego rozwój.
Poprzez wieloletnią obserwację, Maria Montessori zauważyła, że w pewnych okresach rowoju dzieci są NATURALNIE czymś zainteresowane. Może to być jakiś temat/zagadnienie, choć najczęściej dotyczy to chęci nabycia określonych umiejętności. Montessori nazwała to zjawisko “fazami wrażliwymi”. Magazyn Time użył określenia: “okna możliwości” (windows of opportunity). Gdy w dziecku otwiera się takie okno możliwości, pojawia się w nim paląca potrzeba zdobycia konkretnej wiedzy lub umiejętności. Tej naglącej potrzebie towarzyszą wyjątkowo wyostrzone i silne predyspozycje do nauczenia się danej rzeczy. Będąc w fazie wrażliwej, dziecko uczy się łatwo i szybko, zaspokajając swój głód poznawczy. Chłonie wiedzę jak gąbka. Pije ją duszkiem, jakby było spragnione.
I tu rzecz, o której musimy wiedzieć! Te okna możliwości pozostają otwarte tylko na jakiś czas. Wewnętrzne mechanizmy uczenia się, działające pod dyktando naszego wewnętrznego zegara rozwoju powodują zarówno otwarcie się okien możliwości, jak i ich zamknięcie. Jeżeli dziecko w fazie wrażliwej nie ma możliwości rozwoju danej umiejętności, okno zamyka się i drugi raz się nie otworzy. Dziecko bezpowrotnie traci możliwość naturalnego, pełnego rozwoju w danej dziedzinie. Oczywiście, nie oznacza to, że, jeżeli dziecko nie wykorzysta fazy wrażliwej np. na pisanie, czy czytanie, to już nigdy nie nauczy się pisać lub czytać. Nauczy się, ale poprzez mozolny wysiłek i świadomą pracę, a nie naturalnie, spontanicznie i pozornie, bezwysiłkowo.
Dziecko w fazie wrażliwej pozbawione możliwości zaspokojenia swojej potrzeby poznawczej, jest głęboko sfrustrowane i przez to rozdrażnione, płaczliwe, “nieznośne.”
Przykładem ilustrującym zjawisko faz wrażliwych jest uczenie się języka ojczystego. Gdy dziecko rozpoczyna naukę swojego rodzimego języka w fazie wrażliwej, uczy się go naturalnie i do około trzeciego roku życia posługuje się nim w miarę swobodnie, mówiąc jak “native speaker.”
Jeżeli dziecko jest dwujęzyczne, tzn. uczy się dwóch języków jednocześnie poprzez absorpcję, wchłanianie ich ze środowiska, w którym żyje i uczy się ich w fazie wrażliwej na język, opanowuje obydwa języki na poziomie natywnym.
Podejmując, natomiast, naukę obcego języka poza fazą wrażliwą, jesteśmy w stanie się go nauczyć, ale nauka będzie kosztować nas sporo świadomego wysiłku i czasu, a poziomu native speakera i tak nie osiągniemy.
Znam chłopca, który w wieku 4,5 lat był naturalnie zainteresowany nauką czytania. Miał obsesję na tym punkcie. Sam z siebie. Rodzice byli zapalonymi czytelnikami, książek było w domu mnóstwo i środowisko sprzyjało temu, by wykorzystać to otwarte “okno możliwości,” czy “fazę wrażliwą na czytanie.” Ale, niestety, chłopiec miał pecha.
Pani w przedszkolu zauważyła, że dąży on za wszelką cenę do czytania i kilkakrotnie powiedziała mu, że jest “za wcześnie,” “żeby tak się nie wyrywał do przodu z tym czytaniem, bo ma na to czas.” Powtórzyła to jego rodzicom, którzy nie wiedzieli nic o istnieniu faz wrażliwych, bo niby skąd mieli wiedzieć, skoro nie było jeszcze wtedy mojego bloga ;). I w tym momencie zaczęły się “schody.” Chłopiec poczuł, że coś w jego rozwoju jest “nie tak.”
“Za szybko,” “za wolno” to kategorie wyjątkowo zabójcze, bo niosą w sobie ocenę dziecka, i to ocenę czegoś, na co dziecko nie ma wpływu. Naturalne tempo rozwoju powinno być uszanowane, a nie poddawane ocenie!!!
Tymczasem klamka zapadła: faza wrażliwa na czytanie przeminęła, okno bezpowrotnie zamknęło się.
Chłopiec przystąpił do regularnej nauki czytania w wieku 7 lat, w szkole i w domu. Ale już bez pasji. Bez łatwości. Z obawą, że może znowu coś będzie z nim “nie tak,” może “za szybko,” może “za wolno.” Za każdym razem, gdy zasiadał do czytania, wyglądał “jak z krzyża zdjęty.” Rodzice myśleli, że to z powodu lenistwa. Chłopiec czuł się niezrozumiany i popadał w poczucie winy i przekonanie, że jest po prostu leniwy.
W taki oto sposób dziecko zostało w pewien sposób okaleczone, pozbawione pasji i radości czytania. Zabrano mu wszystkie te cudowne rzeczy, o których mógł przeczytać. Jego poczucie własnej wartości poszybowało w dół.
Z czasem, tj. po 3-letnich zmaganiach z czytaniem i pisaniem, w poradni pedagogiczno-psychologicznej zdiagnozowano u niego dysleksję. Szkoda, że w terapii pedagogicznej nie ma kategorii: dysleksja nabyta, spowodowana nierozpoznaniem i nieuszanowaniem fazy wrażliwej na czytanie.
Na dziś chłopiec czyta. Ale czyta, bo musi…
O tym, jakie fazy wrażliwe zaobserwowała i opisała Maria Montessori, napiszę w kolejnym poście. Mam nadzieję, że udało mi się Was przekonać, że warto wiedzieć o istnieniu faz wrażliwych w rozwoju dziecka, by przypadkiem, niechcący nie wyrządzić mu krzywdy na całe życie…
Już nie mogę się doczekać kolejnego postu
Dziękuję! Po takim komentarzu, muszę się szybko brać do pracy :).
Coraz bardziej lubię Twojego bloga i coraz bardziej wkręcam się w Montessori 🙂 Mój synek ma 2 lata i bardzo cieszę się, że wspomniałaś w tym wpisie o fazach wrażliwych. A tak btw. ja nauczyłam się czytać w wieku 5 lat, też sama z siebie, u dziadka na kolanach i do tej pory jest to moje ukochane zajęcie :)))
Cieszę się bardzo :).
Prawda, że gdy nauczymy się czegoś sami, z własnej inicjatywy, to jest to trwałe i przez całe życie się tym cieszymy i z tego korzystamy. A wszystko to, co narzucone i wymuszone, czy to przez rodziców, czy system szkolny, szybko się ulatnia.
Prosta prawidłowość, a tak bronimy się przed zastosowaniem jej w życiu…bo jest pod prąd tego, co znamy i w czym funkcjonujemy.
Z ciekawoscia czekam na kolejny odcinek:)
Będzie 🙂
Pozdrawiam serdecznie
Dobry post z wartościowymi informacjami. U nas już od dość dawna trwa faza muzyczno instrumentalna. Młody chłonie informacje o tym jak gąbka. Uczy się nazw instrumentów, jak wyglądają i jaki dźwięk wydają. Uczy się tego sam z siebie. Codziennie czytamy mu książkę o instrumentach. Buduje instrumenty z klocków duplo. Składa perkusje z garnków i tłucze w nią coraz bardziej rytmicznie. Od przyszłego miesiąca zapisujemy go do Pre Suzuki i zobaczymy czy ta pasja się utrzyma.
Super! Trzymam kciuki za Wasze dalsze podążanie za dzieckiem i wychodzenie naprzeciw jego potrzebom rozwojowym. Życzę powodzenia!
I dziękuję za dobre, motywujące słowo!
Dzięki za ten i poprzednie teksty. Ja mogę jeszcze dorzucić własne spostrzeżenia, jak szybko moi uczniowie uczą się angielskiego, gdy rozmawiamy o tym, co ich interesuje. Wtedy pytają o dziesiątki nowych słów i co najważniejszę, zapamiętują je! Często w te sposób uczą się nowej gramatyki, nawet, jeśli jest daleko do przodu w stosunku do programu.
Zresztą, sama piszę swoje programy z uwzględnieniem “okienek” – na głód wiedzy o Starożytnym Egipcie albo niezwykłych zwierzakach.
Z własnego podwórka dodam, że mój syn nauczył się pisać w wieku 5 lat, liczył i kochał zadania matematyczne. Jako 6 latek trafił do cudownego przedszkola i tam rozwijał się w sposób radosny, w swoim tempie. Gdy poszedł do pierwszej klasy usłyszał, że pisze krzywo i generalnie nie będzie łatwo. I nie było, bo bardzo szybko stracił zapał poznawczy.
Bardzo mi przykro z powodu Synka. Niestety to podciąganie wszystkich dzieci “pod linijkę” niesie za sobą bardzo złe skutki, a jest absolutnie POWSZECHNE. Dobrze, że Synek stworzył sobie solidne podstawy w przedszkolu. Będzie z nich korzystał przez całe życie.
Pozdrawiam serdecznie.
Cieszę się, że piszesz w taki sposób. Jasny i czytelny dla wszystkich rodziców. Ściskam, Monika Borek
PS. Znam też historię chłopca, który nauczył się czytać w wieku ok 2,5 lat. A w wieku 3 zaczął grać na skrzypcach, bo tak mu się chciało. I teraz (6,5 lat) jest w swiecie innym od Star Wars i większości rówieśników. I sprawia wrażenie bardzo szczęśliwego człowieka!!
Dziękuję, że tak odbierasz to, co piszę 🙂
Bardzo ciekawe z tym chłopcem
Poproszę o więcej. Zastanawiam się, jak zwykły belfer w zwykłej szkole może pomóc dzieciom, chociaż trochę – bez etykietki “wariat”? Wystarczy mi opinia, ze jestem “trochę inna” 😉
Etykietkami najlepiej się jak najmniej przejmować. Wiem, że łatwo się mówi…”Zwykły belfer w zwykłej szkole” może pomóc dzieciom, I TO bardzo. ZA KAŻDYM RAZEM, GDY OKAZUJEMY DZIECKU SERCE, ZROZUMIENIE I INDYWIDUALNĄ UWAGĘ, ORAZ SZACUNEK, NA TYLE, NA ILE POZWALAJĄ NAM WARUNKI W SZKOLE, POMAGAMY DZIECIOM!!!
Jestem dojrzałą mamą 2,5 latka. Mam obawy, że będzie małym intelektualistą, któremu będzie trudno w życiu. Wygląda na to, że od około 3 miesięcy synek ma fazę wrażliwą na czytanie, pisanie i liczenie, a ja wolałabym, żeby biegał za piłką. Zna wszystkie litery, alfabet po angielsku i po polsku śpiewa około 100 razy dziennie, liczy do 30 po polsku i po angielsku. Cyfry i litery układa z kredek, z klocków, z plasteliny, z patyków, ze swoich nóżek, z łyżek… ze wszystkiego. Chce, żeby pisać mu litery i cyfry i następnie wodzi po nich kredą. Jest zafascynowany numerami domów, telefonów, zegarkiem, spisami treści. Mam “neutralną” postawę wobec tych zainteresowań. Jeśli synek o coś pyta, oczywiście odpowiadam, jeśli prosi, żeby mu napisać litery i cyfry – piszę, ale mam wrażenie, że odrobina więcej mojego zaangażowania sprawi, że moje dziecko, które nosi jeszcze pieluszkę będzie umiało czytać.
Co robić? Będę bardzo wdzięczna za Pani opinię.
Myśl, czy będzie mu łatwo, czy trudno w życiu, najlepiej porzucić. Nie wiemy, w jakiej rzeczywistości przyjdzie żyć naszym dzieciom, bo postęp technologiczny galopuje i zmienia świat wokół nas. Wcale nie jest powiedziane, że jako intelektualista będzie miał gorzej. Jeśli teraz czyta i liczy, niech to robi aż do zaspokojenia swej ciekawości poznawczej. Na piłkę przyjdzie czas. Faza wrażliwa na rozwój fizyczny może nadejść w każdej chwili. Faza czytania i pisania może ulec osłabieniu. Ale nie jest powiedziane, że tak będzie na pewno. Każde dziecko rozwija się w sposób bardzo indywidualny. Jeśli synek nauczy się czytać w tak wczesnym wieku, to świetnie. Zacytuję tu mojego ulubionego Andre Sterna: “Zapomnijmy o naszych uprzedzeniach. Wyjdźmy od dziecka, pozwólmy się porwać oszałamiającym obserwacjom, zachwyćmy się geniuszem natury – geniuszem dziecka.” Życzę zachwytu nad rozwojem Pani synka. Bez obaw o to, co będzie w przyszłości. Będzie, co ma być 🙂
dziękuję 🙂
Odpieluszkowania tez tekst dotyczy? Pytanie pol zartem ale i pol serio. Na serio.
Czy chodzi o to, że dziecko może chcieć być odpieluszkowanie wcześnie, a my uważamy, że to “za wcześnie?”
Moim zdaniem, tekst dotyczy również i takiej sytuacji.