Dzisiaj opisuję, jak w przedszkolach Montessori uczymy mycia rąk. Jest to bardzo prosty przepis, możliwy do zastosowania w każdym domu. Zasady, które nim rządzą są odpowiedzią na głębokie potrzeby rozwojowe dziecka. To nie żarty. To fascynujące fakty! Z nimi o wiele ciekawsze staje się wychowywanie naszych maluchów.
Codzienna niecodzienność. W przedszkolach Montessori codzienne czynności nabierają niemal sakralnego znaczenia. Dzieci dosłownie celebrują rozwijanie i zwijanie dywanika, na którym rozkładają pomoce, długo i dokładnie, niemal nabożnie myją ręce. Zamykanie drzwi i przenoszenie krzesełka również urastają do rangi uroczystości. Prostym czynnościom towarzyszy precyzja i jakby zwolnione tempo. Każda czynność, zanim zostanie opanowana przez dziecko, składa się z odrębnych sekwencji. I choć niektórzy krzywią się i twierdzą, że jest to “sekciarskie,” ja dzisiaj wytłumaczę, dlaczego nie ma w tym podejściu ani krzty sekciarstwa i na pewno nie ma też w tym żadnej przesady. Jest to niezrozumienie idei Montessori, która stworzyła swój system tak, by wyjść naprzeciw głębokim wewnętrznym potrzebom dziecka. Będzie mowa o fazach wrażliwych (zajrzyj tu, tu) w rozwoju dziecka, czyli tych oknach czasowych, gdy uczenie się pewnych czynności przychodzi dzieciom bardzo łatwo, naturalnie a my, pomagając dziecku czujemy się, jakbyśmy karmili osobę głodną.
Nauka mycia rąk po montessoriańsku. Około 2 roku życia pokazujemy dziecku, w jaki sposób myje się ręce. Robimy to tak: najpierw zapraszamy dziecko do umycia rąk. Możemy np. powiedzieć: “Basiu, czy chciałabyś, abym pokazała Ci dziś, jak umyć ręce?” Używamy do tego pytania tonu, który sugeruje, że czynność ta jest bardzo, ale to bardzo interesująca. Zadajemy to pytanie, bo szanujemy autonomię dziecka. Udajemy się wspólnie do łazienki. Stajemy przed umywalką. Odkręcamy kran. Robimy to powoli i starannie. Odkręcamy kran tak, by leciał z niego powolny strumień wody. Woda nie może być zbyt gorąca. Zanurzamy ręce w tym strumieniu dłońmi skierowanymi w dół tak, aby woda swobodnie po nich spływała. Celebrujemy tę chwilę. Koncentrujemy się na odczuciu, jakie daje nam woda spływająca po dłoniach. To naprawdę bardzo przyjemne. Zresztą sami spróbujcie. Zakręcamy kran z wodą. Teraz wyciskamy na dłonie trochę mydła w płynie. Rozpoczynamy mycie. Zaczynamy śpiewać dowolną piosenkę. W amerykańskich żłobkach montessoriańskich dwukrotnie śpiewamy piosenkę o alfabecie: “a b c d e f g (…) Now I know my abc. Next time come and sing with me” Po co tak długo? Jest to sygnał, że ręce myjemy bardzo dokładnie i starannie. Przy tym piosenka kojarzy nam się z czymś przyjemnym i rytuał mycia rąk tym samym zyskuje na atrakcyjności. Pocieramy dłonie o siebie. Powstaje piana. Ręce myjemy bardzo dokładnie. Myjemy ich wewnętrzną i zewnętrzną stronę. Myjemy każdy palec i przestrzeń między palcami. Trwa to dość długo. Teraz czas na zatrzymanie się i kolejną porcję celebracji. Rozkładamy teraz dłonie i oglądamy je. Może powstały bąbelki piany. Przyglądamy się im. Następnie delikatnie odkręcamy kran. Ostrożnie zanurzamy ręce w wodzie i spłukujemy mydło. Zakręcamy kran. Wycieramy ręce w ręcznik. Robimy to powoli i starannie. Dotykamy wewnętrznej i zewnętrznej części jednej dłoni. To samo robimy z drugą dłonią. Pokazujemy dziecku, gdzie wyrzucić papierowy ręcznik. Patrzymy na dziecko. Możemy zapytać: “czy chciałabyś teraz spróbować?” Jeśli dziecko jest zainteresowane, pozwalamy mu na samodzielną próbę. Ważne, żeby nie poprawiać dziecka. W Montessori nie poprawiamy dziecka. Nie znaczy to, że dziecko nie koryguje siebie i nie doskonali swych umiejętności. Robi to, ale inicjatywa wychodzi od niego. Zresztą poprawa błędów to odrębny, superciekawy temat, o którym napiszę niedługo. Nie chwalimy też dziecka zgodnie z zasadą, o której kiedyś pisałam, że pochwały są niezgodne z jego prawdziwą naturą (tu). Możemy za to uśmiechnąć się do dziecka i powiedzieć z radością, na przykład: “umiesz już sama myć ręce.” Satysfakcja, jaką odczuwa mały człowiek, gdy zaświta mu myśl “umiem to zrobić samodzielnie” jest wewnętrzną nagrodą dla niego, o wiele cenniejszą i budującą niż pochwała. Dzieci myją ręce po przyjściu do przedszkola, po powrocie ze spaceru czy z placu zabaw lub podwórka, po skorzystaniu z toalety, wydmuchaniu nosa oraz przed i po posiłku.
Po co tyle zachodu? I po co ta celebracja? Nie dość że dziwacznie wygląda, to jeszcze naraża montessoriańską ideę na zarzut sekciarstwa. Niesłusznie. Tak to wygląda z naszej, dorosłej perspektywy. Z perspektywy dziecka wygląda to całkiem inaczej. Przechodzi ono bowiem w tym okresie (2-6 lat) fazy wrażliwe na 1) ruch i nabywanie koordynacji mięśniowej i ruchowej 2) precyzję i dokładność 3) szczegóły 4) na porządek.
Faza wrażliwa na ruch i koordynację mięśniową. Po pierwsze, w scenie z myciem rąk aktorem pierwszoplanowym jest RUCH i kolejność ruchów. Nauczyciel/rodzic pokazuje dziecku poszczególne ruchy rąk, wykonując je powoli i bardzo starannie. Dziecko (2-6 lat) jest w fazie wrażliwej na opanowanie właśnie RUCHÓW. Dlatego tak dużo się rusza i ciągle chce manipulować dłońmi. Zobaczcie – dziecko ciągle robi coś rękami. Ruch ma w tym wieku bardzo istotne znaczenie. Dzieci mają w sobie zachłanność na doskonalenie ruchu, w tym ruchu rąk. Ich koordynacja ruchowa, mechanizmy ruchowe, mięśniowe i nerwowe dopiero się kształtują i stabilizują. Są one jeszcze bardzo plastyczne i dają się formować. Fizjologia oraz psychika dziecka wręcz domaga się wszelkiego rodzaju ćwiczeń ruchowych. Pokazując dziecku, jak myje się ręce, dostosowujemy się do niego i jego potrzeb, i dlatego nie opisujemy mu tego, co robimy, tylko STARANNIE, POWOLI prezentujemy poszczególne RUCHY rąk. Jeden po drugim, a po nim kolejny. Dziecko zainteresowane jest kolejnością ruchów, gdyż jest w fazie wrażliwej na porządek .
Faza wrażliwa na porządek. O niej pisałam tu. Najogólniej mówiąc, polega ona na tym, że dziecko zalewane zewsząd bodźcami (wszystko jest dla niego nowe, a ono dopiero poznaje rzeczywistość) układa sobie w główce, jak działa ten nasz świat, z jakich etapów składają się poszczególne czynności. My, dorośli, nie bierzemy tego pod uwagę, bo poprzez wielokrotne powtórzenia opanowaliśmy wiele czynności, np. ubieranie się, czy zapinanie swetra na guziki. Dziecko jeszcze tego nie umie. Na tym etapie z fascynacją zauważa, że każda czynność składa się z poszczególnych etapów (odkręcam kran/zanurzam ręce, itd). Montessoriański przepis na mycie rąk bierze to pod uwagę. Dziecko czuje się zrozumiane i uhonorowane, i to na głębokim poziomie, bo sposób prezentacji jest w 100% dostosowany do jego potrzeb rozwojowych i zainteresowań. Zaspokaja on dziecięcy GŁÓD ROZWOJOWY.
Faza wrażliwa na dokładność i precyzję. Dziecko pragnie ćwiczyć mechanizmy ruchowe z dokładnością, i precyzją. Jest ono w fazie wrażliwej na precyzję i dokładność. Dlatego zajęcia wymagające pracy rąk, wymagające dokładności i precyzji (np. wycinanie, wyklejanie, malowanie, lepienie, obieranie mandarynki, jajka, itp) mocno je pochłaniają i na nich najchętniej skupia uwagę. W Montessori jest takie jedno ćwiczenie, które świetnie to ilustruje. Jest nim wlewanie wody do szklanki, ale w taki sposób, by szyjka butelki nie dotknęła krawędzi szklanki i by nie wylać na obrus ani kropli wody. O taką dokładność i precyzję chodzi dzieciom. To jest ich naturalna potrzeba. Dlatego, jak pisze Maria Montessori “zaszczepienie w dzieciach ducha doskonałości w tym wieku jest bardzo łatwe. Pada na podatny grunt. Nauczyciel widzi nadzwyczajne zbiory przy minimalnym trudzie zasiewów, ponieważ uczy osoby złaknione wiedzy. Wygląda to jakby praca, którą wykonuje była nakarmieniem głodnych. Później te same dzieci zapomną o dokładności ruchów, skończy się okres, w którym formowały się koordynacje mięśniowe. Dziecko nie będzie już miało tego zamiłowania.”
I co o tym sądzicie? Proste mycie rąk, a tyle zysku dla dziecka…A dla nas? Montessoriański sposób na mycie rąk to przecież TRENING MINDFULNESS/UWAŻNOŚCI w czystej postaci. W Montessori UWAŻNOŚĆ przenika każdą czynność. Zatrzymać chwilę… Poobserwować wodę głaszczącą gładkim strumieniem nasze ręce… Poczuć jej ciepło. Czy nie tego potrzebujemy również i my, dorośli?
Super a jak nauczyć myć ręce dziecko poniżej roku? Powyższa metoda na takiego malucha nie działa, nie chce myć rączek przed/po jedzeniu i boję się, że zanim będzie mieć 2 latka to już całkiem się zniechęci..
Najlepiej samemu myć ręce w sposób opisany przeze mnie na blogu, czyli UWAŻNIE i pozwolić dziecku przyglądać się oraz DAĆ MU CZAS.
Pozdrawiam serdecznie.
Świetny sposób. Ja mam do czynienia z dziewczynką, która ma skończone 11 lat, ale dostrzegłam, że nie nauczono jej mycia rąk po wyjściu z toalety. W tym wieku ta metoda, o której mowa w artykule chyba nie zadziała? Jak można nauczyć ja tego teraz?
Witam,
Ja bym z nią po prostu usiadła i porozmawiała o tym, że jest to ważne i dlaczego.
Pozdrawiam ciepło.
Porozmawiam. Zobaczymy, czy przyniesie skutek taka rozmowa, skoro widzę się z nią raz na 2 tygodnie… Uważam, że jeszcze systematyczne przypominanie jej o tym odniosłoby zakładany efekt.
Trzymam kciuki! Proszę spróbować.
Ja bym dodała jeszcze jeden argument, dlaczego nauczenie dokładnego mycia rąk jest takie ważne – http://mataja.pl/2017/01/ta-jedna-rzecz-ktora-sprawi-ze-twoje-dziecko-bedzie-rzadziej-chorowalo/
Super! Dziękuję.
Świetny artykuł. Dzięki Nika! 🙂
Cieszę się, że się spodobał. Pozdrawiam.
Super artykuł. Dziękuję. Dodam również kolejny argument dlaczego to niesekciarskie;)
http://www.crazynauka.pl/mycie-rak-krocej-niz-15-sekund-sensu/
Super! Dziękuję!
Czytam rytułał i myślę, o to wspaniałe ćwiczenie uważności. Doczytałam do końca, więc się zgadza 🙂
Bardzo rzeczowo to Pani opisała! Dziękuję, nie będę już poganiać syna, jeśli nic nas nie goni, podczas mycia rąk.
Ale się cieszę. Dziękuję.