Klasy, w których uczą się uczniowie w tym samym wieku wydają się nam NATURALNE. Przyzwyczailiśmy się do takiego modelu. Tkwimy w nim od ponad 100 lat i nie zauważyliśmy, że jest on przestarzały i nie przystaje do współczesnej rzeczywistości.
Czy w realnym świecie mamy do czynienia z ludźmi wyłącznie w naszym wieku? Nie. To dlaczego w szkołach tworzymy naszym dzieciom sztuczny świat? Przecież dzieci powinny uczyć się nawiązywania relacji i funkcjonowania z ludźmi zarówno starszymi, jak i młodszymi od siebie.
Koncepcja klas jednorocznych to pomysł pruskich biurokratów z początku XIX wieku. Pomysł ten powstał na potrzeby ówczesnego państwa pruskiego, w którym panowała biurokracja, militaryzacja, sztywność, rygor i porządek. Uczniowie mieli funkcjonować w szkole jak w armii – wyglądać tak samo, poruszać się w równym szeregu, równym krokiem, bez odstępstw. Uczyć się tego samego, w tym samym czasie, w taki sam sposób. Przemawiać tym samym głosem, hołdując tym samym wartościom. Na tej fali, fali uniformizacji powstały klasy jednorocznikowe.
Upłynęło ponad 100 lat. Nauka o psychologii człowieka i psychologii uczenia się przyniosła nowe odkrycia. Rozwój nasz nie jest jednorodny. Uczymy się w różnym tempie, w inny sposób. Każdego z nas interesuje coś innego, w innym czasie. Howard Gardner pokazał nam w sposób naukowy, że istnieją różne rodzaje inteligencji.
Intelektualnie, mentalnie odrzuciliśmy “pruską” teorię wychowania, ale w praktyce nadal w niej tkwimy. Stąd w szkołach nadal klasy tworzą dzieci z tych samych roczników.
Maria Montessori już na początku XX wieku wystąpiła z radykalnymi i bardzo postępowymi metodami edukacji. Dziś słuszność jej poglądów potwierdzają najnowsze teorie naukowe z dziedziny neurologii, neuropsychologii i psychologii uczenia się. Dr Montessori wyprzedziła swoją epokę o ponad 100 lat.
Maria Montessori postulowała klasy mieszane wiekowo. Twierdziła, że aby osiągnąć sukces, musimy mieć grupy mieszane wiekowo. Uważała takie środowisko za bardziej naturalne. Twierdziła, że im bardziej klasa szkolna przypominać będzie warunki domowe, tym efektywniejsza będzie praca dzieci. Potwierdzają to najnowsze badania.
Ponadto, Montessori zauważyła, że dzieci młodsze są naturalnie zainteresowane dziećmi starszymi i w sposób spontaniczny je naśladują. Ponieważ umysł pięciolatka bliski jest umysłowi trzylatka, młodszy z łatwością przejmuje to, czego my nie moglibyśmy mu wyjaśnić. Jest między nimi zrozumienie, jakie rzadko odnaleźć można między dorosłymi i dziećmi.
Jeśli więc starsze dziecko pomoże młodszemu np. w zawiązywaniu butów, czy tabliczce mnożenia, dziecko młodsze zrobi wszystko, by być jak ten imponujący starszy kolega/koleżanka. Wzrośnie jego motywacja do samorozwoju. W przyszłości takie dziecko chętnie pomoże młodszemu.
Z kolei starsze dziecko, udzielając pomocy młodszemu, uczy się empatii, elastyczności w myśleniu (musi dostosować się do poziomu umiejętności młodszego dziecka), rozwija wrażliwość na drugiego człowieka. Przy okazji buduje w sobie poczucie własnej wartości, godności i sprawstwa. Odczuwa zadowolenie z siebie, które motywuje do dalszego rozwoju. Poza tym, ucząc, ugruntowuje swoją wiedzę. To Maria Montessori stwierdziła, że “w żaden inny sposób nie da się nauczyć kogoś więcej, jak tylko poprzez uczenie innych.” Ucząc innych, przedmiot, którego nauczamy staje się dla nas bardziej zrozumiały.
Kto z nas nie chciałby, aby nasze dziecko było empatyczne, wrażliwe na potrzeby innych, chętne do pomocy, a jednocześnie kompetentne, miało silne poczucie własnej wartości i przekonanie, że ma moc zmieniać codzienną rzeczywistość? Czy nie powinniśmy zatem zejść z utartych ścieżek myślenia o edukacji i otworzyć się na inne rozwiązania?
Od miesiaca chodzimy na adaptacje do przedszkola (montessori), w ktorym moja niespelna 3letnia Cori zaprzyjaznila sie z dwiema dziewczynkami w wieku 5 lat. Gdy tylko przychodzimy, rzucaja sie na nia, sciskaja, zajmuja, pokazuja wszystko i pieknie sie bawia.
Mój wybór nieprzypadkowo padł na to przedszkole. Również w domu mam okazję obserwować, jak idea Marii Montessori sprawdza się w praktyce, gdy Cori mlodsza (o 19 miesięcy) uczy się wszystkiego w ekspresowym tempie, zaś starszą troszczy się o nią na każdym kroku.
Bardzo miło mi to słyszeć! Pozdrawiam serdecznie.
Gdy Maria Montessori sformułowała swoją teorię o wyższości klas/grup mieszanych wiekowo, miała za soba obserwację dzieci i ponad wszelką wątpliwość stwierdziła, że takie środowisko jest korzystniejsze dla dzieci, zarówno tych młodszych, jak i tych starszych. W “Absorbującym Umyśle” pisała, że mamie opiekującej się dziećmi w domu jest łatwiej, gdy dzieci są w różnym wieku. Dzieci w tym samym wieku rywalizowałyby o te same zabawki i uwagę mamy w tym samym czasie.
Cieszę się, że córka ma tak dobre doświadczenia w przedszkolu.
Pozdrawiam.
W zwykłym, osiedlowym przedszkolu mojego synka grupy też są mieszane wiekowo, rozrzut roczników to dwa lata. I muszę powiedzieć, że to się super sprawdza nawet, jeśli nie jest to edukacja montessoriańska.
Cieszę się ogromnie! Zasady montessoriańskie są sprawdzone w praktyce. Z praktyki wyszły i dlatego sprawdzają się w każdym środowisku.