Dzieci w wieku przedszkolnym, które nauczyły się zachowań prospołecznych takich jak: umiejętność współpracy, uprzejmość, umiejętność dzielenia się z innymi i chęć niesienia innym pomocy mają lepszy start w życiu niż dzieci, które nie opanowały tych umiejętności. Są w grupie wyższego prawdopodobieństwa jeśli chodzi o zdobycie wykształcenia wyższego i satysfakcjonującej pracy, gdy dorosną. Dzieci, które umieją komunikować się z innymi ludźmi rzadziej mają problemy z uzależnieniami i rzadziej wchodzą w konflikt z prawem. Tak donosi Washington Post, opierając się na badaniu grupy prawie 800 dzieci na przestrzeni 20-tu lat. Ucząc się wyżej wymienionych zachowań, dzieci uczą się poruszać w środowisku, w którym żyją, opanowując przy okazji umiejętność koncentracji uwagi. Tak twierdzi Damon E. Jones , główny autor publikacji w American Journal of Public Health (Amerykańskie Czasopismo Naukowe Ds. Zdrowia Publicznego). Jones twierdzi też, że ważne jest, by programy wczesnej edukacji wychwytywały, które dzieci przejawiają słabsze umiejętności społeczne, gdyż okres przedszkolny to u dziecka czas ogromnej podatności na naukę. Dziecko jest wówczas bardzo chłonne.
Badania przeprowadzono w 1991 roku w 753 przedszkolach. Nauczyciele oceniali umiejętności dzieci w następujących sferach: – czy dziecko podejmuje próbę rozwiązania konfliktu z kolegą/koleżanką samodzielnie – czy stara się rozumieć uczucia innych – czy jest w stanie podzielić się swoimi rzeczami z innymi – czy podejmuje próby współdziałania z kolegami/koleżankami – czy skłonne jest pomoc drugiemu – czy umie wysłuchać punktu widzenia drugiej osoby – czy potrafi wyrazić opinię i sugestię bez narzucania swojego punktu widzenia – czy jest przyjaźnie nastawione do innych
Kryteria były następujące:
1) dziecko w ogóle nie posiada takiej umiejętności 2) dziecko posiada tę umiejętność w niewielkim stopniu 3) w stopniu umiarkowanym 4) w stopniu dobrym 5) w stopniu bardzo dobrym.
Następnie śledzono losy tych dzieci w ciągu 20 lat. Posługiwano się w tym celu raportami policyjnymi, sprawozdaniami rodziców i samych dzieci. W dalszej kolejności posłużono się modelami statystycznymi, by wykluczyć wpływ czynników środowiskowych, takich jak status społeczno-ekonomiczny dziecka, cechy charakterystyczne rodziny i wczesne umiejętności akademickie. Chodziło o wyizolowanie wpływu samych umiejętności społecznych u dzieci na ich styl i sposób życia. Dzieci o wysokich wynikach w okresie przedszkolnym radziły sobie zdecydowanie lepiej niż dzieci o wynikach słabszych.
Naukowcy z National Institute of Early Education Research (Narodowego Instytutu Badań Wczesnej Edukacji) z Uniwersytetu Rutgers podkreślają, że kategorie ogólne w rodzaju: „opanowanie umiejętności społeczno-emocjonalnych” są nieprecyzyjne. Ich zdaniem, należy bardzo szczegółowo wsłuchać się w dzieci, by wiedzieć dokładnie, w jakiej sferze i w jakim zakresie potrzebują one naszej pomocy.
A co na to Maria Montessori? 🙂 Hm, tak jak w przypadku polaryzacji uwagi, tak i tu odkrywamy koło na nowo. Montessori zadbała w każdym szczególe o rozwój społeczno-emocjonalny dzieci. Z jednej strony mówiła o potrzebie bardzo indywidualnego podejścia do dziecka, które rozwija się zgodnie z własnym, niepowtarzalnym rytmem, a z drugiej strony podkreślała funkcjonowanie dziecka w społeczności. Pomiędzy tymi dwoma biegunami nie ma żadnej sprzeczności. Poniżej przedstawię Wam 4 genialne rozwiązania Montessori, które zapewniają optymalny rozwój dziecka w sferze społecznej:
1) Klasy zróżnicowane wiekowo. Mają one na celu przypominać bardziej rodzinę. Nie ma w nich rywalizacji. W takiej klasie dzieci starsze są wzorcem zachowań dla dzieci młodszych. Często dzieci, niekoniecznie starsze, ale te, które opanowały daną umiejętność, uczę jej lub pomagają dzieciom, które jeszcze jej nie posiadają. Relacje społeczne nawiązują się bardziej naturalnie, są autentyczne. Dzieci mają możliwość, by uczyć się współpracy i współdziałania.
2) „To moja praca/moja przestrzeń” W przedszkolach i szkołach Montessori dzieci wybierają m.in. miejsce pracy. Mogą pracować na dywanikach na podłodze lub na stolikach. Często używają tacek, na których stoją materiały Montessori, czyli montessoriańskie pomoce dydaktyczne. Dywanik to przestrzeń dziecka. Na nim znajduje się JEGO praca. Dziecko ma tego świadomość i gdy podchodzi do jego pracy kolega/koleżanka z niecnym zamiarem, by zabrać jakiś element dla siebie, dziecko-autor zachęcane jest i z czasem uczy się asertywnego postawienia granicy: „to jest moja praca.” Czy nie jest to genialne rozwiązanie? W taki sposób dzieci na co dzień uczą się szanować przestrzeń swoją i drugiej osoby. Uczą się kulturalnego zachowania i asertywności.
3) Jeden egzemplarz każdej pomocy na półce. Montessori celowo zorganizowała przestrzeń klasową w taki sposób, by na półkach znajdował się tylko jeden egzemplarz danej pomocy. Stąd w klasie tylko jedna np. różowa wieża, czy jedne brązowe schody. Gdy np. Basia zajęta jest daną pomocą, często zdarza się, że Amelka lub Amelka i Piotr też chcieliby się nią zająć, i to w tym samym czasie. I co wtedy? Amelka lub Amelka i Piotr mają okazję, by nauczyć się uszanować fakt, że Basia wcześniej „zajęła” dany materiał i uczą się czekać, czyli powstrzymać w sobie impuls: „ja chcę, i to teraz!” Wyrabiają w sobie cierpliwość. Uczą się też konstruktywnej komunikacji. Mogą bowiem zapytać: „czy mogę/możemy popatrzyć, jak pracujesz z tym materiałem?”
W tym miejscu przypomina mi się słynny Marshmallow Test, w którym 4-latki wprowadzono do pokoju, gdzie na stole czekała na nich słodka pianka (marshmallow), taka jak jedna z tych w słoiczku.
Dzieci mogły zjeść piankę od razu albo poczekać na prowadzącego eksperyment i wówczas miały dostać drugą piankę.
Eksperyment ten odkrył związek między umiejętnością samokontroli u dziecka a tym, jak sobie poradziły one w przyszłości.
Z całej grupy badanych tylko 30% maluchów było w stanie poczekać 15 minut, aby otrzymać drugą piankę. Dane z późniejszych badań pokazały, że te dzieci miały mniejsze problemy z zachowaniem, lepiej radziły sobie ze stresem i lepiej funkcjonowały w szkole. Dodatkowo nie miały problemów z koncentracją uwagi i utrzymaniem przyjaźni.
U tych 30% zaobserwowano mechanizm opóźnionej gratyfikacji lub odraczania, czyli zdolność do odłożenia przyjemności w czasie w nadziei na przyszłe zyski.
4) wolność w rozumieniu Montessori. Wolność jest nieodzwonym warunkiem rozwoju dziecka. Stąd dzieci w placówkach Montessori mogą przemieszczać się po klasie, same wybierają miejsce pracy oraz materiał do pracy, decydują o tempie i czasie uczenia się oraz to, czy uczą się indywidualnie, z kolegą/koleżanką, czy grupowo. Niemniej jednak złota zasada Montessori głosi, iż “moja wolność kończy się w miejscu, gdzie zaczyna się wolność drugiej osoby.” Chyba nie może być lepszego punktu wyjścia dla rozwoju społecznego dziecka…