Edukacja spod znaku Montessori
My, Montessorianie lubimy powoływać się na przykład założycieli Google’a Larry Page’a i Sergey Bryn. Obaj panowie pytani o to, skąd u nich taka kreatywność i nieszablonowe myślenie odpowiadają wprost – to nie zasługa genów po rodzicach, którzy są naukowcami, jak czasem próbują zasugerować niektórzy dziennikarze, a zasługa edukacji Montessori. “To w przedszkolu Montessori nauczyliśmy się, że nie musimy ślepo wykonywać poleceń nauczycieli, że możemy kwestionować i badać to, czego się uczymy. Tam przekonaliśmy się o tym, jak wielką frajdą jest eksperymentowanie, szukanie różnych rozwiązań. Złapaliśmy bakcyla samodzielnego, nieszablonowego myślenia, podążania za swoimi zainteresowaniami.” Gdy słucham i oglądam założycieli Google’a uderza mnie jeszcze jedna, kluczowa rzecz – oni wyglądają na szczęśliwych i są pełni ŻYCIA.
Mieć ŻYCIE w sobie
Dzieci naturalnie mają ŻYCIE w sobie. Pisała o tym Maria Montessori, przestrzegając jednocześnie przed konsekwencjami stłumienia go. Stosując określenia: “mieć życie w sobie” i “stłumić życie w dziecku,” Montessori uchwyciła coś, co jest tak ważne w rozwoju dziecka i jednocześnie jest zupełnie pomijane. Nie znam nikogo innego, kto posługiwałby się tymi kategoriami. A tymczasem wystarczy wejść do niejednej klasy szkolnej, gdzie dzieci “grzecznie” siedzą w ławkach i słuchają nauczyciela i przypatrzeć się ich pustym spojrzeniom, żeby przekonać się, jak realny jest to problem.
Wracając do założycieli Google’a – czuć w nich twórczą energię, entuzjazm, chęć, by szukać nowych rozwiązań. Sprawiają oni wrażenie, jakby życie miało dla nich element zabawy. Jakby nie do końca opuścili to przedszkole Montessori, do którego chodzili jako mali chłopcy. I to na tym, moim zdaniem, polega ich sukces.
“Przyszłość edukacji została wynaleziona w 1906 roku.”
22 stycznia 2014 roku magazyn Forbes postawił sprawę jasno: “przyszłośc edukacji została wynaleziona w 1906 roku.” W 1906 roku Maria Montessori, pierwsza we Włoszech kobieta z dyplomem medycyny, została poproszona o stworzenie przedszkola dla grupki 50-60 dzieci w wieku od drugiego do siódmego roku życia w robotniczej dzielnicy San Lorenzo w Rzymie. 6 stycznia 1907 roku powstało pierwsze przedszkole, tzw. Casa dei Bambini, czyli dom dla dzieci.
Myśleć INACZEJ i mówić INACZEJ.
Hm, czy na pewno tego chcemy dla naszych dzieci? Zadaję to pytanie, bo widzę tu pewien paradoks. Mam wrażenie, że dotyczy on większości z nas, rodziców. Z jednej strony nęci nas sukces założycieli Google’a i nie mielibyśmy nic przeciwko temu, by nasze dzieci podążały drogą zawodowego, osobistego i materialnego sukcesu, by były szczęśliwe i spełniały się w tym, co robią, a z drugiej strony czy na pewno podoba nam się, gdy nasze dzieci myślą INACZEJ, mówią INACZEJ i postępują INACZEJ? Gdy są inne niż reszta klasy? Gdy w innym tempie niż reszta rówieśników uczą się pewnych rzeczy? Mają swoje własne, indywidualne zainteresowania, talenty i charaktery? Własne zdanie? Gdy nie zgadzają się z nami? Inaczej reagują emocjonalnie na różne sytuacje w porównaniu do innych dzieci?
PRZEŻYTEK porównywania, oceniania i uśredniania. W końcu każdy z nas jest INNY!
Przecież jesteśmy różni. I tak jak mamy różne odciski palców, tak mamy różne osobowości, talenty i zainteresowania. I jest to dobre. Niektórzy z nas są np. bardziej, inni mniej wrażliwi. A może każdy z nas w inny sposób okazuje tę swoją wrażliwość. Tak samo jest z naszymi dziećmi. Każde dziecko jest inne. Jedno bardziej “płaczliwe,” drugie bardziej “odporne emocjonalnie.” Zobaczcie, określenia “płaczliwe” i “odporne” mają swoje wartości. Na przykład kategoria “odporne” jest kategorią pozytywną, pożądaną. A kategoria “płaczliwe dziecko” już nie za bardzo. Co robimy? PORÓWNUJEMY i OCENIAMY. Nie dlatego, że chcemy źle, tylko dlatego, że do tego przyzwyczaił nas obowiązujący PARADYGMAT. Innymi słowy: SYSTEM. Chodzi o system myślenia, życia i funkcjonowania. Ten system, który każe nam porównywać się z innymi i dokonywać ciągłej oceny nas samych i naszych dzieci to na dziś przeżytek. Nadal w nim tkwimy, ale zupełnie niepotrzebnie.
Nareszcie naukowcy nadążają za odkryciami Marii Montessori!
Nasza rzeczywistość ewoluuje i zmienia się w zawrotnym tempie. Nadszedł czas na myślenie INACZEJ. Na chodzenie niekoniecznie utartymi szlakami. Na docenienie tego, że każdy z nas jest indywidualny, co znaczy INNY. Nie musimy już porównywać naszych dzieci do rówieśników, równać ich do jakiejś wymyślonej, nierealnej kreski. Każde dziecko ma swoje indywidualne, niepowtarzalne jak wspomniany wcześniej odcisk palca tempo i sposób rozwoju, podkreślają neuronaukowcy. Wiedziała o tym Maria Montessori, która właśnie na tej zasadzie oparła swoją niepowtarzalną, wybiegającą daleko do przodu i będącą odpowiedzią na potrzeby tej naszej, tak szybko zmieniającej się rzeczywistości, metodę. Metodę i filozofię, w której każde dziecko może być po prostu, a zarazem AŻ sobą. UF! Nareszcie!
Faktycznie, “przyszłość edukacji została wynaleziona w 1906 roku.”
Wypowiedzi założycieli Google’a m.in. o Montessori: https://www.youtube.com/watch?v=0C_DQxpX-Kw
Polecam też wcześniejsze wpisy, w którym porównuję edukację konwencjonalną i edukację Montessori: https://czasnamontessori.pl/edukacja-konwencjonalna-i-edukacja-montessori-porownanie i https://czasnamontessori.pl/prosze-pani-a-to-jest-na-ocene
Bardzo lubię tytuł książki Marii Montessori “Odkrycie dziecka”, bo w tych dwóch słowach zawiera się jej metoda i przyszłość edukacji, która została wynaleziona w 1906 roku. Bardzo cenię sobie Montessori za to, co zrobiła dla dzieci, rodziców i nauczycieli. Pokazała, jak pierwotne w dzieciach jest uczenie się, poznawanie świata, podążanie za ciekawością i jak naturalna to jest droga, w gruncie rzeczy prosta i chyba dlatego najtrudniejsza.
Z całego serca gratuluję książki!
Dziękuję za gratulacje. Podzielam fascynację Marią Montessori i jej autentycznym ODKRYCIEM prawdziwej natury dziecka.
Jak dla mnie to największą przeszkodą dla edukacji jest sztywne myślenie. U nas dzieci uczą się wielu przedmiotów, które nigdy nie przydadzą im się w życiu, a nie umieją przygotować posiłku, albo zacerować skarpet. Rodzice też robią duży błąd w zrzuceniu całego wychowania na szkołę i nauczycieli.
To prawda!
To, co ja osobiście ogromnie cenię w podejściu Montessori to założenie, że edukacja ma być przygotowaniem do życia. W szkołach umiejętności praktyczne po prostu sie nie liczą, a to z nich składa się przecież nasze życie.
Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam!
W naszym kraju niestety dzieci mają zbyt szeroką wiedzę do ogarnięcia zamiast od razu profilować naukę w naszym kierunku. Zobaczymy, może coś się zmieni.