Stwierdzenie, że szkoła jest “rzeźnią talentów”oraz że “błyskawicznie zabija zdolności matematyczne dzieci” jest autorstwa prof. Edyty Gruszczyk-Kolczyńskiej. Profesor Kolczyńska jest największym autorytetem w Polsce od edukacji małego dziecka. Jej dorobek naukowy dobrze znany jest za granicą. Od wielu lat przemawia ona na międzynarodowych konferencjach. Jest autorką wielokrotnie wznawianej książki: „Dzieci ze specyficznymi trudnościami w uczeniu się matematyki : przyczyny, diagnoza, zajęcia korekcyjno-wyrównawcze”. Zatem temat zdolności matematycznych dzieci to dziedzina, którą w sposób naukowy bada od wielu lat. Zdaniem Prof. Gruszczyk-Kolczyńskiej ponad połowa małych dzieci (56%) wykazuje talent matematyczny. Pośród nich wiele dzieci można uznać za wybitnie uzdolnione. W grupie pięciolatków co piąte dziecko jest wybitnie uzdolnione. Pośród sześciolatków co czwarte dziecko wykazuje się wysokimi uzdolnieniami matematycznymi. Ale w szkole podstawowej talent matematyczny szybko ginie. W grupie pierwszoklasistów uzdolniony jest dopiero co ósmy uczeń. Takie są wyniki badań przeprowadzonych po ośmiu miesiącach nauki w szkole. Wynika z nich również, że dzieci szkolne stały się mniej twórcze, bardziej bierne i mniej odważne. Szkoła zabija więc nie tylko talent matematyczny, ale też inicjatywę, odwagę, chęć odkrywania, eksperymentowania i kreatywność.
Profesor Gruszczyk-Kolczyńska odkryła też, iż co czwarte dziecko w pierwszej klasie zaczyna mieć problemy z matematyką. Na domiar złego, trudno jest to wykryć, a problemy ujawniają się o wiele póżniej. Podczas jednego z badań padło pytanie do pań prowadzących pierwszą klasę: „czy są w waszej klasie dzieci, które potrzebują pomocy z matematyki?”. Odpowiedź: „Jeszcze nie”. Panie z drugiej klasy z pewnym wahaniem wskazały na dwoje dzieci. Panie z klasy trzeciej już wskazywały 4–5 dzieci. Z kolei nauczyciele matematyki w czwartej klasie alarmowali o konieczności zorganizowania zajęć wyrównawczych dla większej grupy dzieci, które często zatrzymały się na poziomie pierwszej, drugiej klasy. Tymczasem czwarta klasa to już zbyt późno, aby dziecku pomóc pokonać niepowodzenia w nauce matematyki. Z dwóch powodów. Po pierwsze, materiał do opanowania jest na tym etapie zbyt obszerny i trudny. Po drugie, dziecko nosi już w sobie ugruntowane przekonanie, że sobie nie poradzi.
Dlaczego tak trudno wykryć problemy w nauce matematyki w klasach początkowych? Zdaniem Pani Profesor:
“Dzieci sprytnie to ukrywają, bo bardzo szybko uczą się zachowań, które je chronią. Im dziecko jest bardziej inteligentne społecznie, tym szybciej ten mechanizm się uruchamia. Idzie taki maluch z otwartym sercem do pierwszej klasy i wpada w ustalony schemat: wszyscy uczą się tego samego, w tym samym rytmie i w ten sam sposób. A różnice w rozwoju umysłowym dzieci wynoszą nawet cztery lata. To oznacza, że dziecko 7-letnie może być na poziomie 5-latka, ale są i takie, które dorównują 9-latkom. I na te różnice nie ma co się obrażać, bo tego się nie przeskoczy. Sprawę pogarsza silna motywacja, bo przecież każde, nawet słabsze dziecko chce być najlepsze. Rodzice jeszcze je nakręcają, mówiąc: „Na pewno będziesz się starał, nie zrobisz mamusi i tatusiowi przykrości”. A dziecko w pierwszym tygodniu pobytu w szkole orientuje się, że pani chwali za odpowiedzi jego kolegów, a milczy, gdy ono mówi. Co robi? Naśladuje innych uczniów. Powtarza bezmyślnie, nie rozumiejąc, o co chodzi. To kopiowanie powoduje, że nauczyciel nie widzi problemów. Rodzice też nie, bo syn czy córka przynosi dobre oceny. Dziecko szybko orientuje się, od kogo odpisać pracę domową, żeby było dobrze, udaje bardzo zapracowane, by nauczyciel go nie odpytywał, w domu namawia rodziców do rozwiązywania za niego zadań. I te mechanizmy się utrwalają, bo chronią przed nieszczęściem.” ∗
Łatwo wpaść w pułapkę i o taki stan rzeczy oskarżyć nauczycieli: “ nie widzą problemu, bo nie chcą,” “nie widzą, bo tak im wygodnie,” “bo im się nie chce,” “bo nie zależy im na dzieciach.” Ale jest to spore uproszczenie i nie tutaj tkwi problem. Nauczycieli mamy różnych, tak jak i lekarzy, pielęgniarki, przedstawicieli handlowych, ekspedientów w sklepie, itp. Wielu jest takich, którym bardzo zależy na wartościowej pracy z dziećmi.
Problem tkwi głębiej, bo w samym SYSTEMIE NAUKI, w którym WSZYSTKIE DZIECI UCZĄ SIĘ TEGO SAMEGO, W TYM SAMYM CZASIE i W TEN SAM SPOSÓB. Dopóki obowiązuje ten model edukacji, szkoły pozostaną “rzeźnią talentów, w której zabijane są zdolności matematyczne dzieci.” Zresztą, nie tylko matematyczne…