Obecny system edukacji powstał na początku XIX wieku w zmilitaryzowanym państwie pruskim, na fali industrializacji. Miał za zadanie stworzyć obywateli-urzędników zatrudnionych na potrzeby administracji i posłusznych robotników w fabrykach. Model ten obowiązuje do dziś pomimo odkryć psychologii rozwojowej i neuronauk, które jednoznacznie określają go jako nieskuteczny, a wręcz szkodliwy dla rozwoju mózgu.
Artykuł napisany na podstawie książki S. Salmonowicz, “Prusy. Dzieje państwa i społeczeństwa.”
Ilekroć usłyszę dzwonek na lekcję, podrywam się w popłochu. Nie dlatego, że nie lubię uczyć i chciałabym, żeby przerwa trwała wiecznie. Dżwięk dzwonka jest po prostu bardzo nieprzyjemny, wręcz opresyjny. Kojarzy mi się ze zmianą szychty w fabryce. Przypomina mi o początkach obecnego systemu edukacji, bo wtedy go wprowadzono.
Obowiązujący nas system edukacji powstał na początku XIX wieku w Prusach Fryderyka Wilhelma III na fali industrializacji. W 1817 roku utworzono Ministerstwo ds Wyznań i Oświaty. Na jego czele stanął Karl Freiherr vom Stein zum Altenstein, który jest twórcą do dziś funkcjonującego centralnie sterowanego systemu edukacyjnego z podziałem na szkoły ludowe, średnie i uniwersytety. Wprowadził on też maturę, która miała otwierać drogę na uniwersytety oraz do służby wojskowej, państwowej i urzędniczej i powszechny obowiązek szkolny. Całym systemem zarządzali urzędnicy. To oni ustalali programy nauczania i listy lektur. Zdelegalizowano szkoły prywatne jako te, które nie poddane były rygorom administracyjnym urzędników. Po pewnym czasie wróciły one do łask, ale pod warunkiem realizowania państwowego programu nauczania.
Celem tak pomyślanej edukacji było wykształcenie obywateli na potrzeby państwa pruskiego. Państwo to było państwem militarnym o ustroju absolutnym (tzw. absolutyzm oświecony). Przyświecało mu hasło “Wolność przez administrowanie”. W szkołach obowiązywał dryl, dyscyplina i ścisła hierarchia. Nie było w nich miejsca na indywidualizm, rozwijanie poczucia autonomii czy kreatywności. Chodziło o stworzenie obywatela na potrzeby administracji i posłusznego pracownika fabryki pracującego taśmowo, którego rytm pracy regulował dżwięk dzwonka. To wtedy do szkół wprowadzono te tak przeze mnie nielubiane szkolne dzwonki.
Minęło 200 lat. XIX-wieczny model edukacji centralnie sterowanej przez urzędników, którzy decydują o wieku szkolnym i programach, z klasami jednorocznikowymi, w których dzieci realizują ten sam program w tym samym czasie, z dzwonkami co 45 minut, funkcjonuje do dzisiaj. Zmienił się świat, przebrzmiało militarne państwo pruskie, a industrializacja ma dziś zupełnie inne oblicze. Ostatnie 30 lat przyniosło ogromny naukowy postęp w dziedzinie zrozumienia jak wygląda nauka przyjazna mózgowi. Psychologia rozwojowa i neuronauki mówią o nieskuteczności i wręcz szkodliwości obecnego modelu. A my nadal go podtrzymujemy. Dlaczego? Bo jest czymś, co dobrze znamy i boimy się nowego, innego? Ale przy takiej postawie niemożliwy jest żaden postęp. “No, ale skoro my przetrwaliśmy system, który skutecznie niszczy kreatywność, to inni też jakoś przetrwają.” Te słowa mówią same za siebie. Tymczasem cenę za taką postawę ponoszą nasze dzieci.
Dobrze powiedziane i wreszcie konkretnie na temat. Podzielam
Twoje zdanie, chociaż nie do końca, ale i tak trafiasz w sedno.
Dziękuję. Ciekawa jestem tego “nie do końca”…
Pozdrawiam serdecznie.
wszystko, co napisane jest bardzo prawdziwe. brakuje mi w tym artykule, choć w kilku zdaniach, co ta neuronauka i psychologia rozwojowa mówią konkretnie, w szcególności w sensie pozytywnym tzn. jak mózg uczy się najlepiej. wiem, że można sobie bez problemu znaleźć, wiem, że to temat rzeka na odrębne obszerne publikacje, ale jednak żeby ten wpis był kompletny, moim zdaniem, dobrze byłoby te informacje syntetycznie zawrzeć.
Dziękuję za komentarz. W największym skrócie o tym, co mówią neuronauki na temat nauki przyjaznej mózgowi: 1)dzieci uczą się poprzez aktywność. Jeżeli siedzą w ławkach na siłę, efektywność uczenia się jest minimalna 2) liczy się ciekawość poznawcza ucznia, czyli ważne, by uczeń był zainteresowany danym zagadnieniem 3) w uczeniu się musi być uwzględniony indywidulany styl uczenia się 4) dzieci najlepiej uczą się wielozmysłowo, na konkretach. Praca z podręcznikiem i zeszytem ćwiczeń jest mało efektywna 5) nauka przebiega w atmosferze komfortu i bezpieczeństwa, bez atmosfery rywalizacji 6) dziecko uczy się poprzez odkrywanie, eksperymentowanie, stawianie hipotez i dochodzenie do wniosków. Zwykle w szkołach nauczyciele lub podręcznik podają gotową wiedzę. Nauka to często pamięciowe opanowywanie informacji. Chodzi o produkt, a nie o PROCES. Niestety, jest to nie tylko bardzo nieskuteczny, ale i szkodliwy model, gdyż zabija on ciekawość uczniów.
Niezwykle interesujący artykuł. Niestety to co znane i powszechne, mimo że często szkodliwe, jest dalej stosowane. Przypomina mi to strach przed wyjsciem z tzw. Strefy komfortu. Ciekawa jestem jak sprawe edukacje traktowali rodzice np. Chopina i ogolnie przed omawiana reforma. Pozdrawiam serdecznie
Wyjście ze strefy komfortu zawsze powoduje dyskomfort, ale jest to jedyny sposób na zmianę i rozwój. Chopin miał szczęście do nauczyciela, którym był czeski imigrant Wojciech Żywny. Był on nastawiony na obserwację ucznia i towarzyszenie mu w rozwoju. Szybko zorientował się w niezwykłym talencie chłopca i, widząc jego swobodę w improwizacji, zachęcał do pójścia w tę stronę. Dzięki takiej postawie nauczyciela Chopin bardzo szybko zaczął komponować swoje dziecięce polonezy, marsze i wariacje. Błyskawicznie okrzyknięto go cudownym dzieckiem.
Świetny artykuł.Niestety system edukacji zawsze szedł ramię w ramię z potrzebami przemysłu i gospodarki,nie zaś z ideami rozwoju intelektualnego.Taki stan rzeczy obowiązuję nadal,jednak dzięki przemianom w strukturze zatrudnień,gdzie coraz więcej ludzi pracuję umysłowo,nie fizycznie,ludzie odpowiedzialni za edukację powoli widzą że jeżeli chcemy w przyszłości odpowiednio rozwijać gospodarkę,system musi ulec zmianie.W przeciwieństwie do lat wcześniejszych dzisiaj w większym stopniu potrzebujemy ludzi kreatywnych i myślących krytycznie a nie posłusznych,ślepo wykonujących wszelkie polecenia.Chyba pierwszymi którzy zdali sobie z tego sprawę byli Finowie.Smutnym faktem jest że po ponad 200 latach,istotnych zmian w tym chorym systemie,który powinien stanowić fundament naszego ustroju, możemy się spodziewać dopiero jako odpowiedzi na nadchodzące przemiany gospodarcze,wywołane przez gwałtowną automatyzację w ramach 4tej rewolucji przemysłowej.
Dokładnie tak!
Otóż to! Pozdrawiam!
Chodziło o stworzenie obywatela na potrzeby administracji i posłusznego pracownika fabryki pracującego taśmowo, którego rytm pracy regulował dżwięk dzwonka.
A teraz co się zmieniło? Nada chodzil o stworzenie obywatala na potrzeby administracji, posłusznego pracownika fabryki/korporacji/firmy respektującego hierarchię, niską płacę i panującą rywalizację czyli tzw wyścig szczurów. Tak zawsze było, jest i będzie. Nielicznym szczęśliwcom będzie dane z tego się wyrwać.
Tak więc system szkolny z jego podsycaniem rywalizacji, prawem pięści i odgórnie narzucanym autorytetom jest wprost idealny dla kształtowania współczesnego niewolnika.
Współczuję tym wolnomyślicielom wykształconym alternatywnie jeśli zderzą się później z rzeczywistością i nie będą umieli się w niej odnaleźć. Pozostaje im założenie własnych biznesów i stworzenie nowej elity, oby się im udało.